Niemcy długo zwlekali z modernizacją swojego najmniejszego modelu, ale cierpliwość się opłaciła – nowy Opel Corsa wygląda naprawdę nieźle! Odświeżona stylistyka to natomiast nie wszystko, bowiem mieszczuch po zmianach to także bogatsze wyposażenie i większy zasięg w wersji elektrycznej. W tym liftingu wszystko poszło dobrze… a co z cenami?
Opel Corsa szóstej generacji, występujący również pod literą “F”, ma już blisko cztery lata. Najwyższy więc czas na coś nowego – pomyśleli niemieccy inżynierowie i zabrali się do pracy. Przyznam, że ze światową premierą producent zwlekał dość długo, bowiem ów mieszczuch był już gotowy w grudniu ubiegłego roku. To właśnie wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Opel Corsa po liftingu – co się zmieniło?
Kiedy czarna kotara opadła, byłem naprawdę miło zaskoczony. Niemcy nie pokusili się o wprowadzenie drastycznych zmian, tylko dopracowali to, co mogło podkręcić seksapil małego hatchbacka. O czym konkretnie mowa? Chociażby o grillu, który zastąpił charakterystyczny “Opel Visor” – to ta czarna listwa zgrabnie łącząca przyciemnione reflektory z nową sygnaturą świateł LED-owych.
Przemodelowana została również dolna część zderzaka, bo teraz światła przeciwmgielne są schowane bliżej atrapy chłodnicy, która swoją drogą przyjęła kształt plastra miodu. Krawędzie zderzaka zdobią natomiast czarne łuki, co sprawia, że auto optycznie wygląda na szersze. Na tym nie koniec, gdyż poza nowymi felgami i iście bojowym szarym lakierem “Grafik Grey”, który widzicie na zdjęciach, zmieniona została także sygnatura LED-owych świateł z tyłu, a tylną klapę zdobi teraz rozciągnięty na całej szerokości napis “CORSA”.
Odświeżony Opel Corsa ma teraz inny kokpit
Opel Corsa po liftingu to również i przede wszystkim odświeżone wnętrze. W kabinie pojawiły się nowe wzory tapicerki i materiały wykończeniowe, ale nie to przykuwa największą uwagę. Niemiecki maluch opcjonalnie ma teraz cyfrowe zegary, większy wyświetlacz centralny (10” zamiast 7”) oraz nowy system multimedialny z funkcją bezprzewodowej łączności Apple CarPlay i Android Auto.
Zmieniła się także poduszka kierownicy (widnieje na niej nowe logo) oraz konsola środkowa. W autach z automatyczną przekładnią na dobre żegnamy charakterystyczny dla Opla i Peugeota lewarek, a jego miejsce zajmuje mały pstryczek. Witamy z kolei nowe systemy bezpieczeństwa i asystowania kierowcy. W odświeżonej Corsie będzie dostępny adaptacyjny tempomat, kamery cofania o lepszej jakości obrazu czy m.in. system “Flank Guard”, który ostrzeże kierowcę przed pojazdami nadjeżdżającymi z boku.
Opel Corsa Electric – teraz więcej mocy i zasięgu
Wraz z liftingiem Corsy do oferty dołącza mocniejszy wariant elektryczny (156 KM i 260 Nm), który dysponuje większym zasięgiem (do 402 km). W kwestii jednostek spalinowych nic się nie zmienia – pod maską zostają benzynowe jednostki 1.2 PureTech o mocy 100 lub 130 KM, które opcjonalnie będą występować z automatyczną skrzynią biegów. Nowością jest natomiast obecność 48-woltowego układu, czyli miękkiej hybrydy.
Lifting zaliczony do udanych, a co z cenami?
Opel Corsa po liftingu może się podobać. A nawet powinien, bo jestem zdania, że Niemieckim inżynierom modernizacja mieszczucha wyszła naprawdę dobrze. Trzeba mieć jednak na uwadze, że wzbogacanie listy opcji i zmiana wizerunku wiąże się z nowymi cenami. Dziś spalinowa Corsa z wolnossącym motorem o pojemności 1,2-litra i z 5-biegowym manualem (75 KM), startuje w polskich salonach od 71 900 zł. Nieco ponad 10 tys. złotych trzeba dopłacić do 100-konnej odmiany z jednostką PureTech i 6-biegową skrzynią ręczną. Z kolei elektryczna Corsa z silnikiem o mocy 136 KM i baterią 50 kWh, zaczyna się od przeszło 160 300 zł. Co będzie teraz? Oficjalne ceny powinniśmy poznać lada moment.