Lexus LFA, najbardziej zaawansowany samochód jaki wyszedł spod ręki japońskich inżynierów, obchodzi właśnie okrągły jubileusz. Dokładnie 10 lat temu w japońskiej fabryce Motomachi zakończyła się produkcja jednego z najbardziej przełomowych aut sportowych w dziejach motoryzacji. Historia powstania tego samochodu jest tak pokręcona i zawiła, że tego już nikt więcej nie powtórzy. To najlepszy pomnik, który japońscy inżynierowie postawili sobie sami.
Wzór do naśladowania i marzenie każdego fana motoryzacji. Lexus LFA to auto już legendarne i niesamowite z wielu powodów. Jedni kochają go za ponadczasowy design i przeszywający całe ciało ryk wysokoobrotowego V10, a inni podziwiają za trud, jaki w jego stworzenie włożyli wszyscy pracownicy japońskiego koncernu. Zwłaszcza Akio Toyoda, wnuk założyciela koncernu i jednocześnie wielki fan sportów motorowych, który dziś stoi na czele marek Toyota oraz Lexus.
Historii tego auta i tak byś nie zrozumiał
Powiedzieć, że historia tego auta jest pokręcona, to jak nie powiedzieć nic. Pierwsze szkice tego supersamochodu powstały na papierowych serwetkach w barze, gdzie po całym dniu spędzonym na torze Shibetsu spotkali się japońscy inżynierowie. W pierwszej kolejności auto miało nosić znaczek Toyoty, jednak po dłuższym namyśle Akio Toyoda, ówczesny dyrektor operacyjny Toyoty, doszedł do wniosku, że ten samochód musi wyjść spod ręki rzemieślników z Lexusa.
Jak się ostatecznie okazało, była to lepsza decyzja, choć projekt na samym początku wcale nie miał zbyt wielu sympatyków. Zbudowanie tak nieprzyzwoicie drogiego samochodu kwestionowało wielu inżynierów, menadżerów, projektantów i kierowników, nie wspominając już o księgowych. Ostatecznie grupie entuzjastów udało się zdobyć zgodę i budżet, który (podobnie jak w przypadku pierwszego Lexusa LS) praktycznie nie miał ograniczeń. To oczywiście największy skrót tej historii, jaki znajdziecie w sieci, bo o tym aucie i procesie jego powstawania można by nagrać całą serię filmów.
Prace nad rozwojem Lexusa LFA trwały 10 lat
Blisko dekadę zajęło Japończykom stworzenie samochodu, który do dziś pozostaje legendarny. Po drodze powstało kilka prototypów – nadwoziu coupe oraz cabrio – które wyglądem przypominały oferowanego obecnie Lexusa LC 500. Finalnie w grudniu 2010 roku Japończycy ogłosili rozpoczęcie produkcji modelu LFA w japońskiej fabryce Motomachi. Gdy pierwszy egzemplarz w kolorze czerwonym zjeżdżał z linii produkcyjnej, wydarzeniu towarzyszyło 150 inżynierów odpowiedzialnych za projekt, sam Akio Toyoda, a także Riyo Mori, Miss Universe 2007.
Lexus LFA kosztował krocie, ale tu nie chodziło o pieniądze
Do dziś nikt nie wie, ile tak naprawdę kosztowało zaprojektowanie Lexusa LFA od A do Z. Niewątpliwie mowa tu o miliardach dolarów, które nigdy się nie zwróciły. Ciężko w to uwierzyć, bowiem każdy z 500 wyprodukowanych egzemplarzy (50 z pakietem Nürburgring Package) kosztował ponad 350 tys. dolarów, a mimo to koncern odnotowywał straty. To pokazuje tylko, że zawziętość japońskich inżynierów i chęć realizacji marzenia nie miały granic.
Składany ręcznie i skomplikowany jak samolot
W tym aucie zastosowano całą masę nowatorskich rozwiązań, wobec czego ciężko powiedzieć, co robi tu największe wrażenie. Nie zgrzeszę, jeśli powiem, że dosłownie wszystko – począwszy od karbonowej karoserii, przez wysokoobrotowe V10 (do 9500 obr./min.), aż po elementy konstrukcji nadwozia i kokpitu wycinane laserem. Projektanci pracujący przy LFA jednogłośnie stwierdzili, że wyprodukowanie tego samochodu jest tak samo skomplikowane, jak zbudowanie samolotu.
O skomplikowaniu tego auta świadczy również drzemiący pod maską silnik 1LR-GUE. Wolnossące V10 o pojemności 4,8 litra i niestandardowym kącie rozwarcia cylindrów 72 stopni, wkręcało się do tak zwanej „odcinki” w 0,6 sekundy. To zmusiło inżynierów do zastosowania cyfrowego obrotomierza, bo fizyczna wskazówka po prostu nie nadążała. Ponadto 10-cylindrowy silnik generujący moc 560 KM i 480 Nm ważył mniej, niż 3,5-litrowy motor V6 z Toyoty Camry.
Lexus LFA to najlepszy pomnik japońskiej motoryzacji
Lexus LFA był samochodem genialnym i niewątpliwie jedynym w swoim rodzaju, ale jednocześnie wielkim ciężarem. Japończycy zobowiązali się własnymi rękami wyprodukować 500 sztuk, a ponieważ proces budowy był niezwykle skomplikowany, w miesiącu fabrykę opuszczało maksymalnie 20 sztuk. Tym sposobem produkcja modelu LFA trwała blisko 2 lata.
Ostatnim Lexusem LFA, który opuścił zakład w Motomachi w 2012 roku, był właśnie egzemplarz w wersji specjalnej Nürburgring Package w kolorze białym. W przyszłości Lexus dalej planuje zaskakiwać osiągami i nietuzinkowymi rozwiązaniami. Niedawno zaprezentowany Lexus Electrified Sport, czyli koncepcyjny supersamochód elektryczny, ma przyspieszać do pierwszej „setki” w 2 sekundy i oferować nawet do 700 km zasięgu na jednym ładowaniu.