Laserowe mierniki fałszują wyniki? Kierowca wygrał z policją dopiero w sądzie

przez Maciek Lubczyński

Ręczny pomiar prędkości z wykorzystaniem laserowego miernika może być niedokładny. W przypadku kierowcy Volvo, który został uniewinniony w krakowskim sądzie rejonowym, kluczowe okazały się być argumenty obrony. Skąd wiadomo, że wskazywana przez urządzenie prędkość nie była prawdziwa?

Kierowca Volvo stanął przed sądem, bo nie przyjął mandatu za przekroczenie prędkości. Sprawa jakich wiele, ale determinacja kierującego, w połączeniu z opinią biegłego sprawiła, że mężczyzna, który zdaniem policjantów miał przekroczyć prędkość, został uniewinniony. Okazało się, że pomiar wykonany precyzyjnym miernikiem UltraLyte, wcale nie miał zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.

Kierowca wygrał w sądzie, bo dowiódł, że pomiar był niepoprawny

Wszystko zaczęło się od kontroli drogowej, do której kierowca został zatrzymany wskutek przekroczenia prędkości. Mężczyzna miał jechać o 20 km/h za szybko, co jego zdaniem było niemożliwe. Odmówił on przyjęcia mandatu, a z miejsca kontroli odjechał wzburzony. Widząc, że Volvo włącza się do ruchu „pełną mocą”, mundurowi dokonali kolejnego pomiaru… i znów zatrzymali kierowcę, tym razem zarzucając mu jazdę z prędkością 107 km/h. Problem w tym, że „pełna moc” w tym przypadku oznaczała 150 KM, a to trochę zbyt mało, by auto rozpędziło się do setki na wskazanym przez miernik dystansie. Zgodnie z przepisami, policjanci odebrali jednak kierowcy prawo jazdy i skierowali sprawę do sądu w związku z odmową przyjęcia mandatu.

kontrola drogowa, pomiar prędkości

Opinia biegłego nie pozostawiła suchej nitki na pomiarze z miernika

Oskarżony kierowca prowadził Volvo V40 D3, czyli samochód z silnikiem diesla o mocy 150 KM. Czas przyspieszenia do setki w przypadku jego auta to 9,6 s. Wynik wystarczający do codziennej jazdy, ale zdecydowanie zbyt słaby, by auto mogło rozpędzić się do 100 km/h na dystansie 132 metrów – a właśnie taką odległość wskazał laserowy miernik UltraLyte LTI 20-20 100L, z którego korzystali policjanci.

Auto o takiej mocy, na rozpędzenie się do 100 km/h potrzebuje około 180-190 metrów. Nawet po modyfikacjach, z 2-litrowego diesla w Volvo trudno byłoby wycisnąć moc, która pozwoliłaby na skrócenie dystansu do 120-130 metrów. Analiza biegłego nie pozostawiła suchej nitki na pracy policjantów, którzy dokonali pomiaru zupełnie nieprecyzyjnie.

kontrola prędkości, punkty karne

Pomiar z laserowego miernika prędkości musi być dokładny

Choć urządzenie, które pomaga policjantom nakładać słone mandaty, samo w sobie należy do najbardziej precyzyjnych na rynku, dokonywanie dokładnego pomiaru jest obwarowane szeregiem zasad i warunków. Powołała się na nie obrona kierowcy, który dowodził niewinności w drugiej instancji – w sądzie rejonowym w Krakowie. Warto podkreślić, że sąd pierwszej instancji uznał winę kierowcy.

Pomiar musi być dokonywany przy użyciu statywu – ruch ręki może fałszować wynik, bo wiązka lasera będzie odbijała się od różnych powierzchni, a nie od jednolitej płaszczyzny, takiej jak np. tablica rejestracyjna. Policjant dokonujący pomiaru powinien również stać na wprost zbliżającego się samochodu – pomiary dokonane „pod kątem” również niosą za sobą ryzyko niedokładności.

Sąd rejonowy uznał, że pomiar był niedokładny, a dowodu na winę kierowcy nie ma. Obrona oskarżonego poinformowała, że wyrok jest już prawomocny.

Skomentuj

Scrolluj dalej, tam czeka na Ciebie następny wpis

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Akceptuję Polityka prywatności