Hyundai nie rezygnuje z fizycznych przycisków i z ostrożnością podchodzi do wykorzystania dotykowego sterowania. Powody są oczywiste – wygodniejsza i bezpieczniejsza obsługa podczas jazdy. Dlaczego tak wielu producentów mimo wszystko stawia na dotykowe ekrany?
Koreańczycy sypią nowościami jak z rękawa, a każda z premier wyróżnia się indywidualnym stylem. Hyundai, jako jedna z niewielu marek, ma bardzo zróżnicowaną wizualnie gamę modelową. Wspólnych mianowników w modelach producenta również jest jednak sporo, a jednym z nich pozostaje obecność fizycznych przycisków na desce rozdzielczej i możliwość klikania w guziki, które coraz rzadziej widuje się we wnętrzach nowych aut.
Hyundai uważa, że przyciski są potrzebne
Przenoszenie obsługi na dotykowe ekrany stało się modne, a producenci rezygnują z przycisków m.in. od obsługi klimatyzacji czy pokręteł innych niż to odpowiadające za głośność radia. Ten kierunek jest zdaniem szefa koreańskiej marki błędny, bo jeśli chodzi o bezpieczeństwo, ekran nie może się równać z prawdziwymi guzikami.
Gdy prowadzisz, niełatwo jest kontrolować ekran dotykowy. Fizyczne przyciski łatwiej wyczuć
Sang Yup Lee, szef marki Hyundai w wywiadzie z Cars Guide
Czy oznacza to, że w pełni dotykowa przyszłość nigdy nie nadejdzie? Zdaniem Koreańczyków ekrany na dobre wyprą przyciski dopiero gdy nastanie era samochodów autonomicznych. Do tego wciąż jest nam bardzo daleko.
Dlaczego producenci forsują dotykowe ekrany?
Wielki, dotykowy wyświetlacz stał się kluczowym elementem kokpitu niemal każdego nowego auta. W tej kwestii popis daje m.in. Mercedes, który proponuje rozwiązania takie, jak Hyperscreen, w praktyce zamieniając całą deskę rozdzielczą w wielki, gigantyczny ekran. Już lata temu, przeniesieniem obsługi funkcji pokładowych na wyświetlacz komputera chwalił się Peugeot. Pamiętacie, jak wyglądało wnętrze Peugeota 308 drugiej generacji? Brak niemal jakichkolwiek przycisków był wówczas ekstrawagancją. Dziś przechodzi do porządku dziennego.
Skąd bierze się pogoń za tą modą? Oczywiście z oszczędności. Nie chodzi tylko o wielkie ekrany w Mercedesach, ale np. o te z Golfa ósmej generacji, Skody Octavii, niektórych Citroenów, wszystkich modeli Volvo czy wspomnianych już Peugeotów. Zastosowanie wyświetlacza zmniejsza liczbę niezbędnych komponentów i choć sama matryca i jednostka centralna z pewnością kosztują swoje (nie wspominając o kosztach opracowania oprogramowania), to z pewnością jest to okazja, by zaoszczędzić na produkcji dodatkowych podzespołów i osobnych paneli od sterowania radiem, klimatyzacją czy innymi funkcjami samochodu.
Ekrany w samochodach faktycznie rozpraszają
To stwierdzenie jest oczywiste dla każdego, kto próbował odnaleźć się za kierownicą nowego auta i np. zmienić temperaturę nawiewu podczas jazdy. Odrywanie oczu od drogi często jest nieuniknione, bo nie da się „na dotyk” znaleźć odpowiednich przycisków. Zostało to również potwierdzone w badaniach licznych organizacji. Wśród instytucji, które alarmują znalazły się m.in. NHTSA czy Canadian Automobile Association. Testy, które prowadzą do opisanych wyżej wniosków przeprowadzili też Szwedzi z magazynu Vi Bilägare – w badaniu najlepiej wypadło 17-letnie Volvo V70, którego kokpit jest gęsto usiany fizycznymi przyciskami. Stare kombi zdeklasowało m.in. Teslę Model 3, Volkswagena ID.3 czy MG Marvel R.