Spoiler alert: nowa Honda Civic jest fantastyczna. Choć bez trudu można w niej wskazać kilka wad, to i tak jest jednym z najlepszych samochodów, jakie zawitały w ostatnim czasie do mojego garażu. Na zachwyty i pełny test przyjdzie jednak czas. Teraz czas, by pomówić o funkcji, która czyni z hybrydowego Civica naprawdę żwawe auto. Tylko dlaczego jest ona ukryta?
Gdy Honda Civic debiutowała na europejskim rynku, byłem trochę sceptyczny. Po pierwsze – okazało się, że będzie dostępna tylko w wersji hybrydowej, co wyklucza obecność manuala w ofercie. Po drugie, być może ważniejsze – nadwozie jedenastej odsłony kompakta straciło trochę polotu, z którego znany był Civic. Wszystkie te żale są jednak teraz bez znaczenia, bo już od pierwszych kilometrów czuć, że nowy Civic „to jest to”. W kwestii jazdy mało który samochód w segmencie może się z nim równać, a o hybrydzie można rozpisywać się w samych superlatywach.
Hybrydowy Civic – osiągi nie przynoszą wstydu
Szybko okazało się również, że osiągi hybrydowej odsłony nie pozostawiają nic do życzenia. Przyspieszenie do setki trwa zdaniem producenta 7,9 s, a w praktyce jeszcze szybciej. Honda reaguje na gaz bezzwłocznie, a i spalanie jest takie, jak na hybrydę przystało, czyli oscylujące w granicach 5-6 l/100 km.
Choć w zmierzonym przeze mnie czasie przyspieszenia od zera do 100 km/h lekko poprawiłem czas, który widnieje w oficjalnych danych technicznych, nie poprzestałem na jednej próbie. W poszukiwaniu najlepszych możliwych osiągów i sposobu na ich uzyskanie, okazało się, że Civic ma ukryty tryb sprintu, kontroli startu czy launch control. Jak zwał, tak zwał. W każdym razie, odkryłem, jak sprawić, by kosztem symulowanej zmiany przełożeń, auto rozpędziło się do setki w jeszcze krótszym czasie.
Honda Civic ma ukryty tryb launch control
Próby przyspieszenia w trybie sportowym za każdym razem dają w tym aucie powtarzalny rezultat 7,8 s. Okazuje się jednak, że gdy w trybie sportowym wyłączymy kontrolę trakcji, a następnie przez minimum sekundę przytrzymamy hamulec, wciskając jednocześnie gaz do końca, auto wystrzeli jak z procy i nie będzie bawiło się w udawane zmiany biegów (które towarzyszą „normalnemu” przyspieszaniu z gazem w podłodze). Efekt? Realną, mierzona precyzyjnym GPS-em setkę możemy osiągnąć w 6,68 sekundy. To szybciej niż w moim bazowym Porsche Boxster z 1999 roku. Co za czasy… Taki rezultat jest zbliżony do wyników notowanych przez hot-hatche z manualnymi przekładniami. Co więcej, trakcja na przedniej osi jest przez cały czas wzorowa.
Dlaczego ten tryb jest ukryty?
Trudno powiedzieć. Gdy wykonamy opisane wyżej kroki, na ekranie nie pojawi się żaden komunikat. Nigdzie nie ma również mowy o tym, jak wprowadzić samochód w tryb szybkiego startu. Nie wiem nawet, jak go nazwać, bo zjawisko nie jest przecież nigdzie opisane. Być może takie szybkie starty nie są zbyt zdrowe dla baterii i dla silnika? A może jest to po prostu easter egg pozostawiony przez inżynierów w oprogramowaniu? Podpytam Hondę o to zjawisko, a z odpowiedzią postaram się wrócić przy okazji pełnego testu. Bądźcie więc na bieżąco, bo choć pod adresem Civica mógłbym napisać jeszcze trochę miłych słów, w dłuższym tekście opowiem też o jego wadach!