Czy ekrany powinny zniknąć z samochodów? Prezes BMW wieszczy ich koniec

przez Maciek Lubczyński

Wpatrywanie się w wyświetlacz smartfona to jedna z najgorszych rzeczy, jakie można robić za kółkiem, ale wielkie, dotykowe ekrany służące do obsługi radia, klimatyzacji i ustawień są w porządku. Jeśli widzicie tu pewną niekonsekwencję, nie jesteście sami – koniec tradycyjnych wyświetlaczy w kokpicie wieszczy, między innymi, prezes BMW.

Potrafią być efektowne, ale raczej nie ułatwiają obsługi radia czy klimatyzacji podczas jazdy. Wielkie, dotykowe ekrany odpowiedzialne za sterowanie większością funkcji są obecne niemal w każdej rynkowej nowości i nie każdemu jest to w smak. W dość krytycznym tonie o dużych wyświetlaczach we wnętrzach nowych aut wypowiedział się również prezes BMW, który widzi przyszłość nieco inaczej. Zdaniem Olivera Zipse, rozpraszające, pstrokate i rozmieszczone w nieintuicyjnych miejscach ekrany odciągają uwagę kierowcy i zmniejszają bezpieczeństwo jazdy.

Ekrany w nowych autach bywają utrapieniem

Trudno odmówić szefowi bawarskiej marki racji. Choć jest mi daleko do sceptyka, a w nowych autach potrafię wskazać trendy, które przypadają mi do gustu, ekranoza zdecydowanie nie jest jednym z nich. Poziom irytacji rośnie wraz z każdym pozostawionym na ekranie odciskiem palca, a zawieszające się menu, które nie reaguje akurat wtedy, gdy jest najbardziej potrzebne to zmora niektórych nowych aut. Wielkie, czarne prostokąty zdobiące kokpity nowoczesnych kokpitów zazwyczaj nie prezentują się również zbyt dobrze, gdy auto jest wyłączone, a jeszcze gorzej, gdy auto jest włączone, a wyświetlacze… wskutek błędu sprzętowego pozostają martwe, z czym spotkałem się w niejednej rynkowej nowości. Coraz bardziej skomplikowane systemy bywają zawodne i nawet wśród entuzjastów nowych technologii może to obudzić tęsknotę za „starymi, dobrymi rozwiązaniami”. Jedni producenci robią to lepiej, inni gorzej. Mało jest jednak dotykowych interfejsów, które wygodą i niezawodnością mogą konkurować z rozwiązaniami sprzed lat.

BMW i Vision Dee head up
BMW i Vision Dee zapowiada przyszłość bez klasycznych ekranów, za to z gargantuicznym head-upem

Co zamiast ekranów?

Rezygnacja z dużych wyświetlaczy, która zdaniem prezesa BMW jest nieunikniona, nie oznacza jednak powrotu do suwakowej regulacji temperatury i radia z analogowym potencjometrem. Nie ma co spodziewać się również, że konsole pełne przełączników powrócą do łask. Producenci stawiają coraz częściej na sterowanie głosowe i to ono, zdaniem wielu, jest przyszłością. Zamiast klasycznych wyświetlaczy, większość informacji zostanie przeniesiona na szybę. Tak, znany już od lat head-up display ma być (przynajmniej według Pana Zipse) przyszłością. Docelowo, cała przednia szyba miałaby zamienić się w ekran przezierny, oczywiście z rozszerzoną rzeczywistością. Wskazówki nawigacji nanoszone na drogę, bieżąca prędkość wyświetlająca się na poboczu czy wizualizacja działania adaptacyjnego tempomatu uwzględniająca sytuację na drodze – wszystko to jest obecne w nowych autach już teraz i coraz więcej sygnałów wskazuje, że czeka nas szybki rozwój AR (augmented reality), która z czasem wyprze wyświetlacze, które znamy.

Kiedy BMW zaprezentuje auto bez ekranów?

Raczej nie stanie się to zbyt szybko, bo technologia HUD-ów potrzebuje jeszcze dobrych kilku lat, by stać się głównym, o ile nie jedynym sposobem na przedstawianie informacji kierowcy i pasażerom. Jeśli sceptycyzm prezesa znajdzie odzwierciedlenie w nadchodzących modelach, już za parę lat możemy zacząć żegnać się z ekranami na desce rozdzielczej. Koncepcyjne BMW i Vision Dee jest zwiastunem takiej przyszłości, a produkcyjny model oparty o platformę Neue Klasse ma wejść do sprzedaży w 2025 roku.

1 komentarz

Mi 9 stycznia 2023 - 23:14

czytam z nadzieją, że wreszcie ktoś słucha klientów i skończy z tą głupawą i zaczyna myśleć o bezpieczeństwie i skupieniu na drodze ale chyba się pomyliłem :( Niestety ekran na szybie to narażanie na bezsensowne koszty tak jak w przypadku doposażania aut w standardzie w systemy których wielu by nie chciało a muszą za nie zapłacić. W konsekwencji przy np. uszkodzeniu i konieczności wymiany samej szyby koszty tych systemów/ekranów kamer czujników spadają na klientów (nawet gdy pokryje ubezpieczyciel to on podniesie składki polis nam klientom). Czy jak w przyszłości ktoś będzie chciał kupić auto używane to zdaje sobie sprawę jakie będą koszty nawet lekkiej stłuczki gdzie te kamery i radary w zderzaku trzeba będzie wymienić i skalibrować od nowa? To jest bardzo zły kierunek. PS: polecam ostatni odcinek povagovani na yt od wkurzających rozwiązaniach w nowych autach.

Odpowiedz

Skomentuj

Scrolluj dalej, tam czeka na Ciebie następny wpis

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Akceptuję Polityka prywatności