BMW zaprezentowało kolejny samochód studyjny, po którym w sieci zawrzało. Jedni są oburzeni, drudzy wzruszają ramionami, a jeszcze innym koncept po prostu się podoba. Choć ta ostatnia grupa wydaje się być niezbyt liczna, przedstawię Wam kilka powodów, dla których warto do niej należeć. Już teraz można stwierdzić, że jest to samochód absolutnie wyjątkowy.
Cykl nowych modeli BMW staje się już zwyczajem. Pojawiają się przecieki sugerujące, jak będzie wyglądał nowy samochód, wszyscy twierdzą, że to fejk, parę tygodni później nadchodzi oficjalna premiera i okazuje się, że to nie był fejk, tylko koncept, a na samym końcu mamy premierę auta w wersji produkcyjnej, które jest szokująco podobne do modelu studyjnego. Szczerze mówiąc, do BMW M3 i M4 oraz nowego BMW iX nadal nie mogę się przekonać. Mam też mały problem z BMW serii 2, które nie ma co prawda wielkich nerek i ma napęd po dobrej stronie, ale w porównaniu do poprzednika jest trochę nijakie. Z BMW XM, które niedawno ujrzało światło dzienne, jest zupełnie inaczej. Pewnie podpadnę w tym momencie niejednemu czytelnikowi, ale moim zdaniem, spośród aut oznaczonych symbolem „XM”, to BMW będzie tym ładniejszym.
To najmocniejsze BMW w historii
Jeśli weźmiemy pod uwagę osobowe modele produkowane seryjnie, a moc BMW XM nie ulegnie zmianie w wersji produkcyjnej, możemy spodziewać się, że to właśnie ono otrzyma zaszczytny tytuł najmocniejszego auta w historii marki. 757 KM, generowanych z hybrydowego układu. Elektryfikacja elektryfikacją, ale sercem jest tu najprawdziwsze V8. Tak! V8 w 2021 roku. To dobrze znany silnik o pojemności 4.4-litra, który w połączenie z elektrycznymi jednostkami generuje 999 Nm. Choć auto jest ogromne, raczej nie musimy martwić się o jego osiągi. Hybryda pozwoli na jazdę wyłącznie na prądzie, a zasięg w trybie elektrycznym ma sięgać 80 km.
Nie spodoba się każdemu, ale jego styl jest nie z tej ziemi
Nie jest to projekt, który przypadnie do gustu wszystkim. Pewne jest jednak, że auto wygląda wyjątkowo, a moim zdaniem – całkiem spójnie i ma lepsze proporcje niż nowy, elektryczny iX. Gargantuiczne nerki wyglądają lepiej niż pionowe „siekacze bobra”, które znamy z innych nowości. Linia boczna wygląda jak render – jest tak kanciasta i ostro narysowana, że jest to na swój sposób fascynujące. Tylna część auta jest z kolei pełna smaczków i ma nawiązanie do modelu M1, objawiające się dwoma logotypami, po jednym na każdą ze stron. Kto powiedział, że kontrowersyjne zabiegi stylistyczne są domeną najnowszych modeli BMW, ten ewidentnie nie pamięta modeli M1, Z1 czy niemal wszystkich aut z ery Chrisa Bangle’a.
Wnętrze jest równie odważne
Kokpit nowego BMW XM również jest narysowany całkiem ciekawie. O uwagę walczą tu również tworzywa i materiały, które wyróżniają auto, nawet na tle konceptów. Szkoda, że raczej nie zobaczymy ich w wersji produkcyjnej. A może…? Tak czy inaczej, kabina przypomina połączenie nowych modeli BMW, Mercedesa i DS. Choć taki zlepek kojarzy się z chińską szkołą designu, w przypadku BMW wykonanie jest naprawdę dobre.
Jaka będzie wersja produkcyjna?
Moim zdaniem, nie będzie różnić się mocno od tego, co zobaczyliśmy. BMW XM wygląda nieziemsko, ale każdy sam oceni wydźwięk tego przymiotnika. Moim zdaniem, jest na co czekać. Premiera modelu, który pojawi się w salonach sprzedaży jest przewidziana na koniec 2022 roku. Kto wie, może do tego czasu gust mi się zmieni i dołączę do chóru oburzonych głosów? Póki co, zapraszam do komentarzy, w których możecie podsumować moje upodobania kilkoma niewybrednymi słowami. Dla mnie i tak BMW XM jest na swój sposób piękne.